Kocham życie – wywiad dla RMF FM z 2001 roku

Robert Peter Williams, rocznik 1974, bez wątpienia jest w obecnej chwili jedną z największych gwiazd show biznesu. Były członek boysbandu Take That, jesienią 2002 roku podpisał nowy kontrakt z wytwórnią EMI, którego wartość wyceniono na ponad 120 milionów dolarów. Pierwszy wydany w jego ramach album „Escapology” wzbudził ogromne zainteresowanie – w Anglii stał się najszybciej sprzedawaną płytą 2002 roku! Na tym nie koniec – 650 tys. biletów na europejskie koncerty muzyka rozeszło się w 7 godzin.
W ramach promocji albumu, Robbie Williams spotkał się z dziennikarzami w Berlinie. Sam jednak przejął inicjatywę, nie czekając na pierwsze pytanie…

Cześć. Bardzo dziękuję, że przyjechaliście tu, do Berlina. Chciałbym wystosować oświadczenie: odchodzę na emeryturę. Nie, nie… Nie jest wielką tajemnicą, że w przyszłym roku wyruszam w trasę koncertową – niektóre brytyjskie brukowce zdecydowały się na ujawnienie moich planów. Bardzo im za to dziękuję, zepsuło mi to prawie cały dzień pobytu w Niemczech. Trzymam przed sobą kartkę z datami niektórych koncertów z przyszłorocznego tournee – zaraz je odczytam. 28 i 29.06 wystąpię w Edynburgu, 4.07 w Wiedniu, 6.07 w Monachium, 8 i 9.07 w Berlinie, 11.07 w Mannheim, 13.07 w Gelsenkirchen, 18.07 w Amsterdamie, 20.07 w Hannowerze, 25.07 w Kopenhadze, 27.07 w Sztokholmie, 2. i 3.08 w Knebworth w Anglii, 9.08 w Dublinie. Czy o czymś nie zapomniałem? Zaraz będę odpowiadał na wasze pytania, ale najpierw musiałem powiedzieć wam o swojej trasie. Zapraszam na moje koncerty. O rany, ale was jest dużo, czuję się zakłopotany. Ale kocham was wszystkich. Mam grypę, spałem dziś tylko dwie godziny, ale nie mogłem sobie odmówić spotkania z wami. Wskoczyłem więc z rana do samolotu i z prawdziwą przyjemnością patrzę na wasze piękne twarze. Proszę o pytania.

Dlaczego zdecydowałeś się występować pod gołym niebem i co będziesz robił do czasu rozpoczęcia trasy?

Pojęcia nie mam. Dlaczego będę występował pod gołym niebem i co będę robił do tego czasu? Myślę, że pojadę do domu, zjem jakiś obiad, wieczorem jest parę programów, które chciałbym obejrzeć… Nie wiem, o co ci chodzi, stary. A dlaczego wybrałem stadiony? Żeby wszyscy się zmieścili. Wybrałem te miejsca, bo to będą duże koncerty, które uwielbiam. Ludzie powinni to zobaczyć, bo myślę, że po tej trasie i po tej płycie będzie już tylko gorzej. Naprawdę tak sądzę. Uważam, że jestem w szczytowym punkcie mojej kariery i powinniście z tego korzystać. Jeśli to przegapicie, zapraszam na coroczne wakacyjne koncerty, które za jakieś pięć lat zacznę dawać razem z grupą Oasis w pobliżu Butlins Holiday Camps w Anglii.

Czy to prawda, że masz zamiar kupić sobie dom w Irlandii?

Zdecydowanie nie kupuję obecnie żadnego domu w Irlandii – zrobię to jednak na pewno w przyszłości. Słyszałem takie pogłoski, ale są one całkowicie nieprawdziwe. Proszę o kolejne pytania, zanim zapędzę się w ślepy zaułek komizmu…

Mówiłeś o planach europejskich koncertów, a co z Ameryką? To duże wyzwanie, no nie?

Z ogromnym zainteresowaniem przeczytałem całe mnóstwo artykułów, które pojawiły się przy okazji ukazania się mojej nowej płyty. Zdaniem mediów, ten album jest w oczywisty sposób skierowany do publiczności amerykańskiej. Natomiast to, że spędziłem tam tyle czasu, świadczy rzecz jasna o tym, że desperacko chcę zaistnieć w Stanach. Tak naprawdę jest to zbiór w połowie prawdziwych, a w połowie kłamliwych opinii, które zostały wciągnięte do odkurzacza i zamienione w pył. A prawda jest taka, że w ogóle mnie to nie obchodzi.
Szczerze mówiąc, odkąd skończyłem 16 lat, wykonałem mnóstwo ciężkiej pracy, najpierw z zespołem Take That, a potem solo. Do Ameryki pojechałem zaś ledwie na parę miesięcy i była to naprawdę interesująca przygoda. W Stanach odwiedziłem wszystkie te miejsca, które podziwiałem, będąc dzieckiem – było to bardzo ekscytujące, czułem się jak na wakacjach. Ale szczera prawda jest taka, że w ogóle nie interesuje mnie podbój Ameryki. Wymaga to zbyt wielkiej harówy – będę kimś zupełnie nowym, nikt mnie tam nie zna, czeka mnie zbyt ciężka walka. Mam dość pieniędzy, dziękuję bardzo. Mojej płyty również nie kieruję do nich. Mam cudowną publiczność, która słucha moich albumów tutaj, w Azji i innych miejscach. Nie potrzebuję niczego więcej.

Podobno niektóre piosenki na płytę „Escapology” nagrywałeś nago – możesz powiedzieć dlaczego?

Bo mam dużego kut**a i każdy powinien go zobaczyć.

Właściwie ja go nie widziałem…

Tak, wiem o tym. Przypuszczalnie, kiedy się zestarzeję, będę jednym z tych ojców-naturystów, wprawiających w wielkie zakłopotanie swoje dzieci. Właściwie ściągnąłem spodnie dla żartu, podczas nagrywania jednej z piosenek. Wszyscy się śmiali i ja też, zaczęło mi się to podobać. Potem wszyscy poczuli się trochę skrępowani, bo nie chciałem z powrotem się ubrać. To było dla mnie wyzwalające.

Czy było to też inspirujące?

Nikogo w ten sposób nie zainspirujesz, daję ci słowo. Odsuńcie się, nie ma tu naprawdę na co patrzeć! Ale ja czułem się wolny.

Podobno nauczyłeś się grać na gitarze – czy będziesz na niej grał podczas trasy koncertowej? Kto dawał ci lekcje?

Tak, zmusiłem się do nauczenia gry na gitarze i będę na niej grał podczas trasy. Nie wiem, czy słyszeliście, ale w mojej firmie doszło ostatnio do paru zwolnień, więc zostałem zmuszony do tego, aby przestać się lenić. śmiech Usiłuję teraz wszystko robić sam – to bardzo interesujące ćwiczenie. W ciągu ostatnich czterech tygodni napisałem jakieś sześć czy siedem piosenek. To cudowne uczucie, kiedy jest się zmuszonym robić wszystko samemu. Świetnie się bawię, wymyślając trzy akordy, na których mógłbym oprzeć swoje cztery następne płyty. No wiecie – G, D, C…

W jednym z wywiadów powiedziałeś, że na tej płycie śpiewasz dokładnie o tym, co czujesz. W jednej z piosenek śpiewasz: „Nie chcę umierać, ale nie zależy mi też zbytnio na życiu”. Czy to prawda? A jeśli tak, to dlaczego?

To była prawda w momencie, kiedy pisałem tę piosenkę. Dość trudno jest obnażać swoją duszę przed trzema setkami nowych przyjaciół. Nie chcę tego robić. Piosenka mówi sama za siebie. Wtedy nie czułem się zbyt szczęśliwy, ale teraz mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwszy niż kiedykolwiek. Nigdy wcześniej tak bardzo nie ekscytowało mnie to, co robię w życiu, co tworzę, jak śpiewam. Zacząłem nawet trochę się lubić i słuchać swoich starszych płyt – nie jestem w sumie taki zły. Kiedy pisałem tę piosenkę, tak właśnie się czułem, ale teraz to już przeszłość. Lekarstwa czynią cuda…

Chciałabym cię zapytać, po pierwsze – po co przyjechałeś do Berlina, a po drugie – czy masz zamiar nagrać coś kiedyś wspólnie z Eminemem?

Przyjechałem tu przede wszystkim dlatego, że jest to miasto kultury, muzyki, szczęścia. Wiedziałem, że to pytanie musi paść. Kiedy byłem w ubikacji, sam siebie pytałem, co ja tu robię. Nie wiem. Wybudowaliście to, więc przyjechałem. Nie wiem, po co tu jestem. Tu jest świetnie, po prostu.

Na twojej nowej płycie są dwa ukryte utwory, jeden z nich nazywa się „I Tried Love”. Pozwól, że zacytuję fragment jego tekstu jako pytanie…

Wiem, co chcesz powiedzieć, stary. Wal śmiało!

Czy ta historia z Richardem Gere jest prawdziwa? Kto napisał tę piosenkę?

Czy ta historia z Richardem Gere jest prawdziwa? Nie wiem, wszyscy zadajemy sobie to pytanie. Kto to napisał?

Śpiewasz coś takiego w tej piosence.

Tak.

Z jakiego powodu?

Od czasu do czasu chodzi mi to po głowie. Czy ta historia z Richardem Gere jest prawdziwa? Jestem pewien, że każdy się nad tym choć przez chwilę zastanawiał. Nigdy nie słyszałeś tej historii? Mam nadzieję, że nie uraziłem pana Gere. Ale co z tym drugim ukrytym kawałkiem? Dałbym sobie głowę uciąć, że umieściłem tam tylko jeden! Przyznaj się, zmyśliłeś to, żeby zaimponować tym ludziom…

Nie, po zakończeniu utworu numer 14 usłyszałem jeszcze dwie piosenki. Być może miałem inną kopię…

Nie piratuj płyt!

Czy cieszysz się na swoje występy w Irlandii?

Tak, mam tam najwspanialszą publiczność – ci ludzie wiedzą, co robić podczas koncertu. Chcę, aby publiczność się angażowała, aby dawała się zabawiać. Skoro są tutaj przedstawiciele światowych mediów, muszę to powiedzieć: w Irlandii i w Szkocji jest najlepsza publiczność, jaką można sobie wymarzyć. Gdzie indziej też jest niekiepsko, ale Irlandia jest dla mnie szczególnym miejscem. Zawsze tak było i zawsze tak będzie… Teraz jestem większy niż Bono… Nie cytujcie tego przypadkiem!

Przy nagrywaniu tej płyty pracowałeś z Guyem Chambersem – czytałem doniesienia, że niemal zerwaliście współpracę, bo chciałeś go mieć na wyłączność. Czy to prawda?

Dziękuję, że zadałeś mi to pytanie. Ponieważ ostatnio udzielałem niewielu wywiadów, mnóstwo rzeczy, które pisze się na mój temat, opiera się na różnych spekulacjach. Ludzie czerpią je z jakichś romansów i z tego, co inni myślą, że dzieje się w moim życiu. Jedni dziennikarze czytają to, co napisali inni i tworzą potem historie nie mające nic wspólnego z prawdą. Niestety, moja współpraca z Guyem w przewidywalnej przyszłości się skończyła, z powodów, nad którymi nie chciałbym się rozwodzić przed wami wszystkimi, bo byłoby to krępujące i dla niego, i dla mnie. Ale kategorycznie chcę podkreślić, że nigdy, ale to nigdy, nie domagałem się wyłączności we współpracy z Guyem. Nigdy nic podobnego nie zdarzyło się.

Czy nie boisz się, że po rozstaniu z Guyem Chambersem będziesz musiał pisać piosenki sam albo z kimś innym?

To jest kolejna rzecz związana z całą tą aferą z Guyem Chambersem. Ponieważ nazywam się Robbie Williams i śpiewałem w zespole Take That, nikt się niczego po mnie nie spodziewa. To zrozumiałe, wywodzę się z boysbandu, w którym nie zasłynąłem jako szczególnie utalentowany kompozytor. Kiedy odszedłem z zespołu i nagrałem solową płytę, ludzie automatycznie założyli, że lwią część pracy przy niej wykonał ktoś inny. Nazywam się Robbie Williams. Piszę teksty, układam wszystkie melodie, a od czasu do czasu komponuję też muzykę. Zawsze mnie wkurzały takie posądzenia, ale rozumiem tych ludzi – skąd oni mają wiedzieć, jak jest naprawdę, jeśli nie stali przy mnie, kiedy to nagrywałem? Dużo czytałem o tym, że to Guy Chambers jest odpowiedzialny za przeboje &qout;Let Me Entertain You”: czy „Angels”. Wkurza mnie to! To są moje płyty, dużo się napracowałem przy ich nagraniu, możecie mi wierzyć lub nie. Ale jeśli nie byliście przy mnie, kiedy to pisałem, skąd macie o tym wiedzieć? Ale oświadczam wam, że sam też piszę piosenki.

Skoro mowa o Take That – nie wiem, czy wiesz, ale Mark Owen wystąpił w programie „Celebrity Big Brother”. Będziesz go oglądał? Co o tym sądzisz? Czy widzisz jakieś możliwości wskrzeszenia karier pozostałych członków zespołu?

Ty jesteś chyba z „Daily Record”, no nie? Nie odpowiem na to pytanie. Kto następny?

Czy masz jakieś plany dotyczące nagrywania z Miss Dynamite?

To kolejna historia, która pojawiła się ostatnio w brukowcach. Piszą one, że próbowałem umówić się na randkę z Miss Dynamite i dostałem kosza. Miss Dynamite to cudowna artystka i wspaniała kobieta. Ale nigdy nie próbowałem się z nią umawiać na randkę i nie dostałem od niej kosza. Być może, gdybym spróbował, tak właśnie by się to skończyło, nie wiem. Tak czy inaczej z wielką przyjemnością nagrałbym coś wspólnie z nią.

Niedawno podpisałeś astronomiczny kontrakt z firmą EMI. Jak się z tym czujesz? Nie obawiasz się czasem, że pójdziesz w ślady twojej poprzedniczki, Mariah Carey?

Bardzo chciałbym pójść w jej ślady.

Nie jestem usatysfakcjonowany tą odpowiedzią.

Mariah Carey jest wokalistką, która odniosła największy sukces w historii. Niebawem wyda singla, który odniesie duży sukces. Mariah Carey wcale nie zniknęła, wciąż jest w tym biznesie. Nie uważam, aby mój kontrakt i jej wpisywały się w ten sam trójkąt – choć pod pewnymi względami chciałbym być z nią w trójkącie. Wiele pisało się o moim kontrakcie, co jest zrozumiałe, bo to nie byle jaki interes. Ale ja już wcześniej miałem pieniądze, mogłem na nich spać, mogłem sobie na wszystko pozwolić. Nie czuję się teraz ani trochę bogatszy – ale nie mam zamiaru ich oddawać. Ale mam kontrakt!
Nagrałem cudowną plytę – słuchałem jej w samolocie, gdy tu leciałem, jest naprawdę świetna, musicie jej posłuchać. Jestem bardzo dumny z tego, kim jestem i co robię. Jeśli coś się zmieni, dam wam znać, ale w tym momencie mój lukratywny kontrakt nic dla mnie nie znaczy. Muszę promować swoją nową płytę, chcę, żeby ludzie jej słuchali.

„Nan Song” jest pierwszą piosenką, którą napisałeś bez niczyjej pomocy. Czy twoja niania była jakąś szczególnie ważną lub wpływową osobą w twoim życiu?

Tak, była cudowna, kochała mnie bezgranicznie. Okropnie mi jej brakuje, choć jednocześnie wiem, że ona wciąż jest przy mnie – nawet teraz. Jest naprawdę cudowną kobietą, chcę aby ludzie o tym wiedzieli.

Co sądzisz o spekulacjach dotyczących tego, kim są bohaterowie twoich piosenek, szczególnie jeśli chodzi o kobiety? Bawi cię to?

Tak, bardzo mnie to bawi, ale jednocześnie trochę przeraża. Czasami spotykam te osoby, o których rzekomo śpiewam w moich piosenkach. One mogą wierzyć, że to faktycznie o nich. Duża część tego, co piszę, to tylko artystyczna wyobraźnia, ale jest też sporo rzeczy wziętych ze związków, w których byłem. Jeszcze zanim ukazała się ta płyta, wiele osób mówiło, że ta piosenka jest o tym, a tamta o tamtym. Tuż przed ukazaniem się albumu zdarzało się, że pisano na ten temat całe dwie strony w mass mediach! Bardzo dziękuję za reklamę, ale piszecie bzdury…

Jak wytłumaczyłbyś fakt, że Ameryka dotychczas nie zainteresowała się twoją muzyką i twoją sławą?

Nie mogę ci dać prostej odpowiedzi na to pytanie. Jeszcze raz powtórzę to, co mówiłem wcześniej: nie zależy mi na tym.

Nie byłoby to takie złe…

Może dla ciebie. Byłaś tam kiedyś? Równie dobrze mogłabyś mnie zapytać o Japonię, tam też nie sprzedaję żadnych płyt. Mam taki zamiar. Dlaczego oni się mną nie zainteresowali? Jest wiele powodów. Nie chcę mówić w tym wywiadzie na temat Ameryki. Muszę to podkreślić: nie interesuje mnie ten temat. Nie zainteresowali się mną, bo nie jestem zbyt dobry. Co mam powiedzieć? Nie wiem.

Robbie, jesteś bystrym chłopakiem, no nie?

Nieee…

Jak to nie?

No dobra, jestem.

Chciałbym cię zapytać, dlaczego jesteś bardziej amerykański od Tony’ego Blaira? Ubierasz się jak Superman, a nie jak Robin Hood. Dlaczego?

Przyjechałeś specjalnie z Włoch, aby mnie o to zapytać? Wiesz, raz dla śmiechu założyłem ten uniform Supermana. Widziałeś zdjęcia? Ten strój Supermana jest świetny – najbardziej podoba mi się w nim to, że ma wbudowany sześciopak. Tak naprawdę dlatego zgodziłem się go założyć. Nie miałem pod ręką takich sześciopaków, odkąd opuściłem Take That. Ten kombinezon Supermana ma w sobie taki właśnie tekturowy sześciopak. Dziewczynom się to bardzo podoba. Masz majtki założone na spodnie, to nieźle wygląda.

Zero kokainy, zero alkoholu – co w takim razie daje ci dziś kopa?

Heroina. (śmiech) Jezu! Co daje mi dziś kopa? Wydałem nową płytę i przyjechałem tu z wami o niej pogadać. To jest największy kop, właśnie to mnie najbardziej kręci. Naprzeciw mnie widzę tyle twarzy, zadajecie mi pytania dotyczące mojego życia. Mogę udzielić odpowiedzi, która zmieni bieg mojego życia, mogę się skompromitować lub powiedzieć coś, co sprawi komuś przykrość. Jest też szansa, że przedstawię swój punkt widzenia. To daje mi większego kopa, niż porcja kokainy czy drink. Czy to się dzieje naprawdę? Bardzo się cieszę, że tutaj jestem – niezależnie od tego, co ukaże się w prasie po tej konferencji. Nie ważne, jak zostanę odebrany, daje mi to ogromnego kopa. Uwielbiam życie!

Czyj to było pomysł, abyś zakładał maskę chodząc po Londynie? Czy mając ją na twarzy nie czujesz się jak palant?

Czuję się jak palant, to prawda. Oto cała prawda o tej masce: Użyłem jej w teledysku do piosenki ?Eternity?. Agencje opłacają czterech lub pięciu paparazzich, którzy dzień w dzień sterczą pod moim domem. To nie jest kaprys gwiazdy pop – ja w ten sposób chcę wygrać tę bitwę. Strasznie się zawziąłem. Zakładam maskę nawet wtedy, kiedy wychodzę z domu i wsiadam do samochodu. Zawsze mam na sobie tę samą kurtkę, ten sam kapelusz i tę samą maskę. Oni nie mogą dwa razy sprzedać tego samego zdjęcia. Wiem, że wyglądam na czubka, ale nic mnie to nie obchodzi – chcę wygrać tę bitwę! Do ludzi, którzy stoją pod moim domem, mówię: „Pier***cie się!”. Jeśli jestem w pracy lub występuję publicznie, respektuję reguły gry. Ale zostawcie w spokoju mój dom – tylko tyle chcę powiedzieć. Właśnie dlatego zakładam maskę. Nie jestem Michaelem Jacksonem, nie korygowałem sobie nosa, chcę tylko zwyciężyć w jednej cholernej bitwie!

Co robisz z tymi wszystkimi pieniędzmi, które zarobiłeś?

Mam zamiar sprawić sobie pokój pełen słodyczy – będę się nimi opychał. A ty co robisz ze swoimi? Nie mam pojęcia. My, gwiazdy, często się rozwodzimy. Jestem pewien, że duża część pójdzie na odszkodowania dla przyszłych eks-żon. Jest już gotowy plan tournee, które muszę odbyć za mniej więcej 15 lat, aby wypełnić wszystkie zobowiązania wobec nich. Tak naprawdę to nie wiem, co będę robił z pieniędzmi. Mam parę dżinsów, parę butów, kilka niezłych garniturów. Nie czuję potrzeby posiadania wielu samochodów – i tak na raz można jechać tylko jednym. Lubię mieszkać w ładnym domu, nie miejcie mi tego za złe. Lubię prowadzić przyjemny tryb życia, a taki mam dzięki mojej pracy – na szczęście jeszcze mi za to płacą. Bardzo się z tego cieszę.
W dzieciństwie chciałem zostać gwiazdą pop i udało mi się to. Wszystko, co się z tym wiąże, jest moim udziałem. Bardzo często czuję się tak, jakbym musiał przepraszać za to, ile zarabiam, usprawiedliwiać swoje poczynania, dlatego że zarabiam tak dużo. Robię co mogę, żeby się odwdzięczyć i będę robił jeszcze dużo więcej, z powodu tego okropnego poczucia winy, które mi towarzyszy. A co wy robicie ze swoimi pieniędzmi?

Skąd bierzesz tak dużą pewność siebie? Kiedy jesteś na scenie, czujesz się jak u siebie w domu…

To zabawne, bo to, co robię na scenie i to, kim jestem w domu, to dwie zupełnie różne rzeczy. Wychodząc na scenę zakładam coś w rodzaju zbroi. Wiem, jak popatrzeć w światła, aby zaświeciły mi się oczy, wiem, jak się uśmiechać. Czasami po prostu to odgrywam, bo nie da się tego poczuć każdego wieczoru. To nie mnie mają zabawiać, to ja mam to robić. Jeśli ja coś czuję i publiczność też, to wspaniale. Natomiast jeśli oni czują, a ja tylko staram się udawać – trudno, taką mam pracę. Te uśmiechy od ucha do ucha, wszystkie te ozdobniki, to tylko warstwa ochronna. Kiedy wchodziłem tu na tę scenę, czułem się chory, ale wciąż tu jestem. Powinniście mnie zobaczyć przed tymi przyszłorocznymi wielkimi koncertami – często będę chory, bo występy są bardzo wyczerpujące. Kiedy jednak kurtyna pójdzie w górę, będę musiał pokazać takiego Robbiego, jakiego oczekujecie. Ja też jestem wam wdzięczny za to, że istniejecie.

Na nowej płycie śpiewasz o poszukiwaniu prawdziwej miłości. Jakich cech poszukujesz u kobiet?

Nie wiem. Naprawdę nie mam pojęcia. Kiedy ją spotkam, to ci powiem.

Wywiad z serwisu muzycznego Interii, www.muzyka.interia.pl.